versions: English and Polish / wersje: angielska i polska
Into this old house in South London I moved around two months ago. I am still discovering things about it: I listen to the sounds, take in the smells, observe light reflexes. There are so many new, but not always pleasant, things in my new place…
A few days before Halloween I was relaxing at home and reading a book in my bed. Unexpectedly, out of the corner of my eye, in the big mirror on the wall opposite, I saw a dark shape flitting from under the bed towards the washing machine. I stood up in one second and was just standing there completely frozen and staring. What’s going on? I whispered quietly, knocking on the washing machine. Suddenly I saw a fat, furry body running back, by pattering loudly with its small paws on the old wooden floor. It was like a transformation: superhuman power got into me and with one move I dragged the bed and moved it away (it’s a cheap one, light one and empty inside ;)). Before my eyes appeared a huge hole in the corner on the floor and some paper shreds around it. It looked like a work of more than just that one evening. I got closer. A small fly flew out of it towards my face. What a disgust, I thought, cuffing it away. I was alone at home and felt quite lost in this unexpected situation at around 2am. I went on social media and wrote ‘Mice!!! Heeeeeeelp!!!’. People weren’t sleeping yet – so not alone, ufff! But the first reactions were… laughing! My friend, Larry seemed to have the most fun. I feared I’d break into tears. What could a lonely, horrified women do? But I still could think. Browsing the internet on my smartphone I found out that mice don’t like chamomile. At that point, thinking about my precious organic chamomile tea from Poland, I grabbed a long stick that I normally use to operate the ceiling window in the bathroom. Grasping it like an assegai I stuffed the hole with the chamomile tea bag. I put the bed back in its place and, even though I was shaking inside, decided to go to sleep. I turned off the light, but left the candle on.
Do you know the feeling when, even if you can’t see them, you know that somebody is staring at you? I opened my eyes. In the very middle of my creamy carpet, in the flattering, warm candle-light, in a position ‘ready to run’, was sitting THIS and goggling it’s eyes at me. Scream – this came next! I am not sure who was more horrified, but the little, fatty, furry creature was faster than me. It ran towards the entrance door and probably through the gap at the bottom left my house. I immediately blocked the gap with my red bath towel and took a slow, long breathe in. On the breath out I already was moving my bed again. The chamomile tea bag was mauled and taken out. Feeling shivers along my spine, I took my long spear again and repeated the action with the tea bag.
I couldn’t sleep after that. Sitting on the bed I looked suspiciously around. A feeling of a deep sadness made me think of what I had just done: giving a fright to a defenceless creature much smaller than me, I blocked its house and chased it away.
I was mice-ill for the next few days. The next day I talked to my neighbor. She said, she had it as well in her flat and it was bigger than a normal mause. That’s, what I thought too…
The worst story that I have been told as a consolation was Tony Kofi’s one. He, twenty years ago, apparently lived with mice too. One evening he came home hungry and already had planned his dinner. It was supposed to be made in the oven. He entered the kitchen, opened the oven and: ‘Kat, there were six mice in there!’. I have imagined a scenario that he is turning the oven on without opening it before… ‘But I was hungry and was lucky that I still could make something in the toaster. I put it on and, Kat! Three jumped out from there!’. ‘F..k…’ I whined painfully into the phone and looked towards the hole behind my bed in the corner. ‘I went to the shop and bought nine traps. He continued. I put them on and only could hear: snap! snap! snap! The whole night. All of them got caught, but that was one of the worst nights of my life.’ He dedicated this song to me and advised to carefully listen to its words:
(Gosh, that’s about me! LOL)
Having mice in the flat, was a very new reality for me. I used to see some mice and rats around the town or on the underground tracks, but they always were far away from me. Once I witnessed mice dying in a bathroom. It was in one company in London that I worked in a few years ago. The mice used to bite the walls through to get in and then were running around the shop. To stop them, the manager put a tight wooden panelling around the toilet walls. The rodents in some way were falling into a space between the wall and wood and couldn’t get out. My work space unfortunately was close to that room. I heard the little poor creatures screaming, scratching and finally getting silent… That sometimes was going on for hours. That’s a truly disturbing memory.
Anyway that night Larry took care of my poor, horrified soul and with accuracy and consistency that he plays the double bass with, exactly instructed, what to do (by the way: thanks a lot!). It was not easy at all to convince the estate agency to get the pest sorted out. They have said that I was the one who should take care of, while the mice probably were more home in this old house than myself! But I already was well prepared, had a rich photo-gallery and passionately was sending emails with photos, contacting also the local administration. I have found another two holes in my little so called studio-flat and mice poops around. The estate agent, probably out of the rest of his human feelings, has sent a contractor. Jeremy had filled all the holes and gaps with the steel-wool and removed the excrement. My bed is back on its place, flat is tidy for now and my soul after a long perfumed bath feels clean and calm again. I hope for long enough to let me think about the next move.
But Jeremy said, mice will come back…
Thank you, Malcolm Sinclair, for the linguistic help!
PL
Oda Helołinowa
Przeprowadziłam się do tego starego domu w południowym Londynie około dwóch miesięcy temu. Ciągle jeszcze odkrywam jego tajemnice. Słucham dźwięków, wącham zapachy, obserwuje refleksy świetlne… Tak wiele tego i nie wszystko jest przyjemne w tym moim małym studio.
Kilka dni przed Halloween relaksowalam się w domu, czytając w łóżku książkę. Nieoczekiwanie, kątem oka w wielkim lustrze na ścianie po przeciwnej stronie pokoju, zauważyłam ciemny kształt, przemykający spod mojego łóżka w kierunku pralki. Stanęłam na baczność w ciągu sekundy. Stałam tak struchlała i gapiłam się. O co chodzi? wyszeptałam cicho, pukając w pralkę. Nagle ujrzałam tłuste, futrzane ciało, pędzące spowrotem, tupiąc głośno małymi łapkami w starą drewnianą podłogę. Wówczas doznałam transformacji: ponadludzka siła wstąpiła we mnie i jednym ruchem chwyciłam łóżko, odsuwając je.
Moim oczom ukazała się wielka dziura w rogu przy podłodze, otoczona strzępami papieru. Wyglądało mi to na robotę dłużą, niż tylko jednego wieczoru. Przybliżyłam się, by temu się przyjrzeć. Mała muszka owocówka wyleciała z dziury w kierunku mojej twarzy. Co za ohyda, pomyślałam I trzepnęłąm ją ręką. Byłam w domu sama i poczułam się trochę zagubiona. Była godzina około drugiej nad ranem. Otworzyłam portal socjalny i napisałam: ‘Myszy!!! Ratunkuuuuuu!!!’. Ludzie jeszczce nie spali – nie byłam sama, ufff! Ale pierwsze reakcje były… śmiejące się! Larry wydawał się mieć największy ubaw. Myślałam, że wybuchnę płaczem. Cóż mogłam zrobić w tej sytuacji?
Byłam jednak jeszcze w stanie myśleć. Chwyciłam za mojego smartfona i zaczęłam wertować internet. Przeczytałam, że myszy nie lubią rumianku. Wyciągnęłam z szafki mój bezcenny, polski, organiczny rumianek w torebkach i przyniosłam długi kij, który normalnie używam do obsługi okna sufitowego w łazience. Złapałam kij, jak dzidę i jednym z końców zapchałam dziurę torebką z rumiankiem. Przesunęłam łóżko na miejsce i, mimo wewnętrznego rozdydogatania, postanowiłam pójść spać. Zgasiłam światło, ale zostawiłam zapaloną świeczkę. Znasz to uczucie kiedy, nawet kogoś nie widząc, wiesz, że na ciebie patrzy? Otworzyłam oczy. Na samym środku mojego kremowego dywanu, w drżącym świetle świeczki siedziało TO i wyłupiało na mnie oczy! Wrzasnęłam.
Nie jestem pewna, kto był bardziej przerażony, ale ta mała, tłusta, futrzna kreatura była szybsza ode mnie. Rzuciła się w kierunku drzwi wejściowych i prawdopodobnie przez szparę pod nimi opuściła mój dom. Natychmiast zapchałam szparę moim czerwonym ręcznikiem kąpielowym i wzięłam długi, głęboki wdech. Na wydechu odsuwałam już moje łóżko ponownie. Torebka z rumiankiem była wywleczona z dziury i rozszarpana. Ciarki przebiegły mi po kregosłupie. Znów złapałam moją dzidę i zapychałam dziurę jeszcze raz.
Nie mogłam już zasnąć. Siedząc na łóżku, podejrzliwie rozglądałam się dookoła. Z uczuciem głębokiego smutku myślałam o tym, co właśnie zrobiłam: przeraziłam bezbronne, dużo mniejsze ode mnie stworzenie, zabarykadowałam mu dom i przepędziłam. Miałam mysią chorobę przez kolejnych kilka dni.
Najgorsza historia, jaką usłyszłam na pocieszenie była historia, która opowiedział mi Tony Kofi. On, twadzieścia lat temu, też mieszkał z myszami. Pewnego wieczoru wrócił do domu głodny z już zaplanowaną kolacją. Danie miało być przyrządzone w piekarniku. Wszedł do kuchni, otworzył piekarnik i: ‘Kat, sześć ich tam było!’ Wyobraziłam sobie scenariusz, w którym on włącza piekarnik bez otwierania go przedtem…’ Ale byłem głodny i miałem szczęście, że mogłem przygotować coś jeszcze w tosterze. Właczyłem go i, Kat! Trzy wyskoczyły stamtąd!’. ‘F..k…’ – jęknęłam boleśnie do telefonu i spojrzałąm w kierunku dziury w rogu za łóżkiem. ‘Poszedłem do sklepu i kupiłem dziewięć łapek na myszy.’ – kontynuował Tony – ‘Nastawiłem je i tylko słyszałem: trach! trach! trach! Przez całą noc. Złapały się wszystkie, ale to była jedna z najgorszych nocy w moim życiu’. Zadedykował mi utwór ‘Ode to Super’ (Jackie McLean, Gary Bartz) i polecił doładnie przysłuchać się tekstowi (link powyżej).
Axis, moja inna znajoma, też próbowała mnie pocieszyć: ‘Kiedyś miałam mysz w akademiku – opowiadała. Przygotowałam łapkę i, jak się mysz już złapała, musiałam się jej pozbyć. Jak ją wzięłam w rękę (na prawdę nie dociekałam, jak to zrobiła), jej futerko aż się ruszło od wesz!’. Tego było mi już za dużo. Prawdopodobnie, by wyczyścić moje własne myśli, chwyciłam butelkę z detergentem i zaczęłam intensywnie pryskać wokół dziury za moim łóżkiem. Zapach cytryny trochę mnie uspokoił.
Myszy w mieszkaniu były dla mnie czymś nowym. Czasem widywałam myszy i szczury w mieście, czy na szynach w metrze, ale one zawsze były daleko ode mnie. Zdarzyło mi się być świadkiem umierania myszy w łazience. To było w pewnej firmie w Londynie, w której pracowałam kilka lat temu. Myszy zwykły przegryzać się przez ścianę i potem biegały po sklepie. Żeby je zatrzymać, menadżerka założyła drewnianą boazerię na ścianach toalety. Gryzonie najwyraźniej jakoś wpadały pomiędzy ścianę i boazerię i nie mogły się stamtąd wydostać. Mój stół niestety stał w pobliżu tego pomieszczenia. Słyszałam, jak te biedne stworzenia krzyczały, drapały i w końcy całkiem milkły… Czasem trwało to godzinami. To prawdziwie druzgocące wspomnienie.
Ale wracając do bieżacej historii. Tamtej nocy Larry zadbał o moją biedną, przerażoną duszę. Z właściwą sobie akuratnością i konsekwencją, z jakimi gra na kontrabasie, poinstruował mnie, co mam zrobić (wielkie dzięki!). Nie było łatwo przekonać agencję, by rozwiązała problem szkodników. Ich odpowiedź była jednoznaczna – to ja musiałam załatwić tę sprawę is sprowadzić specjalistów, pokrywając koszty – możesz to sobie wyobrazic?! Ale ja już byłam przygotowna. Miałam galerię zdjeć, które wysyłałam mailami i już skontaktowałam się z urzędem mieszkaniowym. Znalazłam jeszcze dwie dziury w tym małym apartamencie i mysie kupy dookoła. Agencja złamała swój opór i wszystkie dziury i szpary zostały zaślepione stalową watą, a extrementy sprzątnięte. Moje łóżko stoi znów na dawnym miejscu, apartament jest czysty, a moja dusza, po długiej, pachnącej kąpieli, czuje się znów spokojna. Mam nadzieję, że na tak długo, jak długo zajmie mi przemyślenie następnego kroku.
Pan robotnik powiedział, że myszy wrócą…